Menu

Ouija: Narodziny zła – Mike Flanagan

1 listopada, 2016 - Filmy
Ouija: Narodziny zła – Mike Flanagan

Ouija: Narodziny zła

Mike Flanagan

Ouija jest jednym z najnowszych horrorów lecących aktualnie w polskich kinach. Sporo filmów poświęcono planszom ącym do odprawiania seansów spirytystycznych, jak np. Diableska plansza ouija (2014 reż. Stiles White), Ouija (2007 reż. Topel Lee) czy Ouija (2003 reż. Juan Pedro Ortega). Co prawda nie jest to moja ulubiona tematyka, ale mimo wszystko od czasu do czasu lubię „wybrać się na spotkanie z mocami nadprzyrodzonymi” przybywającymi dzięki ouiji.  Wywoływanie duchów, kontakt ze zmarłymi to dość wdzięczna problematyka i dobry materiał na film, z resztą bardzo często wykorzystywany przez scenarzystów. Książek raczej nie powstaje zbyt wiele, prawdopodobnie z tego względu, że naprawdę ciężko jest stworzyć odpowiedni klimat na kartkach papieru, jaki możemy spotkać w kinach. Czytelnik musi być obdarzony niezwykłą wyobraźnią i umieć w czuć się w panujący klimat, który z resztą nie zawsze udaje się autorowi wykreować. Niewątpliwie mistrzostwo tej dziedziny możemy spotkać na kartach powieści chociażby Stephen’a Kinga czy Yrsy Sigurdardottir. Nie oszukujmy się, że nie jest to częste zjawisko. Wróćmy jednak do samego filmu.

 

stoliczek

Kobietsamotnie wychowująca dwie córki, ledwo wiąże koniec z końcem stanowi fundament całej historii. Na życie zarabia oszukiwaniem ludzi. Przeprowadza seanse spirytystyczne, na których rzekomo pomaga żywym skontaktować się z ich bliskimi zmarłymi. Dobrą inicjatywą może się wydać pomaganie ludziom, ale jak wspomniałam wcześniej, nie w tym przypadku. „Wróżka” oczywiście nie posiada żadnej tajemnej mocy, ani nadprzyrodzonych zdolności, jedyne w czym jest dobra, to aktorstwo, które uprawia na każdego dnia wraz ze swoją starszą córką.  

dziewczynka

Pewnego dnia postanawia rozszerzyć nieco swój repertuar i do posiadanego „stolika spirytystycznego” dokupuje ouiję – diabelską planszę umożliwiającą kontakt ze zmarłymi. Oszustka nie potrafi jakkolwiek się z nikim kontaktować, więc przygotowuje rekwizyt do pokazów. W trakcie przygotować przypadkiem okazuje się, że paranormalne zdolności (po jej matce) odziedziczyła jej piękna, mała córeczka – Doris. Dziewczynka słyszy i widzi, przy pomocy elementów tabliczki, duchy i nawiązuje z nimi kontakt. Potrzebująca pieniędzy matka postanawia wykorzystać jej umiejętności w celach zarobkowych.

Zabawa z duchami wymyka się spod kontroli znacznie szybciej, niż się zaczyna. Zanim dojdzie do pierwszych ciekawych wydarzeń, twórcy filmu przeciągną nas przez długi czas oczekiwania i lekkiego znudzenia. Tak, właśnie to powiedziałam. Przez pierwsze 20 może nawet 30 min. filmu czułam się bardziej znudzona niż zainteresowana i to nie dlatego, że nie do końca darzę sympatią prezentowaną tematykę. Problem leżał gdzieś indziej. Co prawda początek zapowiadał się nie najgorzej, ale później wszystkie wydarzenia były pozbawione energii i jakiegokolwiek dynamizmu przez co wydawało się ciągnąć bez końca. Akcja się później mocno rozkręciła, wydarzenia zaczęły wreszcie zaciekawiać i wywoływać jakieś emocje, ale dobre wrażenie ciężko było już odbudować. Zbyt długa i ciężka była droga i nieadekwatna do nagrody.

oczko

Liczne niespójności i zdarzenia nie mające jakiejkolwiek racji bytu dodatkowo „położyły” film. Przykładowo, gra miała trzy zasady: Jedną z nich był zakaz samodzielnego korzystania z planszy. – Nie mam pojęcia dlaczego. W filmie tego oczywiście nie wyjaśniono, a i na przekór ciągle ktoś korzystał z planszy bez towarzystwa osób trzecich. Druga reguła głosiła, żeby nie grać na cmentarzu. Pod koniec seansu starsza z córek, wyraża swoje załamanie z powodu tego, że skorzystały z planszy na cmentarzu. Tylko co z tego? Przez cały film nikt nie podał i nie ukazał konsekwencji złamania zasad gry. Złe duchy, które się tam panoszyły nie wydają się być w każdym tym rezultatem, gdyż były elementem domu, a nie znalazły się tam z powodu planszy. Ciężko mi zatem zrozumieć przyczynę ciągłego ich powtarzania. Dla dopełnienia formalności powiem, że trzecią zasadą był z kolei nakaz pożegnania się, cokolwiek to mogło oznaczać. Nie wiadomo co, jak, gdzie, z kim i dlaczego. W każdym razie twarde zasady są, prawdopodobnie po to, żeby po prostu być. 🙂

zamazane

Producentom udało się stworzyć nawet kilka dobrych i umiarkowanie mrożących krew w żyłach scen. Niestety nie na tyle, aby całokształt zasłużył na pochwałę. Film był on co najwyżej przeciętny. Jeśli będziecie się nudzić w długie listopadowe wieczory, to owszem można wybrać się do kina na Ouija, ale nie należy spodziewać się żadnych cudów. Najgorsze jest to, że gdy wydarzenia już zaczęły utrzymywać się na nieco wyższym poziomie, a zakończenie wydawało się być w miarę sensowne, to ostatniej scenie udaje się zepsuć cały wypracowany efekt. Powodem złych wrażeń jest fakt, że pozytywnie zakończony wątek został ponownie przywołany w ostatniej scenie, definitywnie przecząc wcześniejszemu zakończeniu, co moim zdaniem jest było już ewidentnym ciosem poniżej pasa.

Na koniec chciałabym jeszcze dodać, że ouija nie miała nic wspólnego z narodzeniem zła. Ono już tam było, ona była tylko swego rodzaju szkłem, które pozwoliło mieszkańcom domu zauważyć zamieszkujące tam zło.

Dla mnie film ostatecznie oceniam jako bardzo przeciętny, a jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: