
Rings
Reżyseria: F. Javier Gutierrez
Scenariusz: David Loucka, Jacob Estes, Akiva Goldsman
Gatunek: Horror
Data polskiej premiery: 3 lutego 2017
Zapewne większość sympatyków filmów grozy oglądała w przeszłości The Ring i The Ring 2. Pamiętacie z pewnością tajemniczą kasetę, po obejrzeniu której dzwonił telefon z informacją: Siedem dni. Po upływie siedmiu dni od obejrzenia kasety wideo osoba, która ją obejrzała umiera. Główną postacią obydwu części była Rachel Keller i jej syn. Im się udało uciec przed klątwą. Oni odkryli prawdę o pochodzeniu i znaczeniu kasety, co pozwoliło im uniknąć śmierci. Wydawało się Wam, że wszystko zostało już wyjaśnione, zakończone i nic więcej nie może się tu wydarzyć. Też tak myślałam. Cóż, pomyliłam się. To nie był koniec. Mam na to dowód: Trzeciego lutego w polskich kinach ukazała się kolejna część opowieści o bezlitosnej dziewczynce wychodzącej ze studni tylko po to, żeby zabić. Oczywiście zastosowano ten sam wzór, w końcu to swego rodzaju kontynuacja. Może to jest recepta na sukces. Najprawdopodobniej, tym bardziej, że budują coś na solidnie postawionym fundamencie.
Zajmijmy się już nową produkcją. Od czego by tu zacząć? Mówią, że najlepiej od początku 😉 – Początek filmu był bardzo słaby, ale tak słaby, że miałam wrażenie, że za chwilę rozpocznie się coś w stylu Strasznego filmu, czyli niezwykle specyficzna, ale w miarę śmieszna komedia nawiązująca do różnych horrorów. To by się akurat zgadzało, bo wszystko zostało uszyte bardziej na miarę komedii niż horroru. Przymiotnik straszny również nie będzie tutaj odpowiedni, ponieważ nie oddałby on w zupełności klimatu stworzonego w Rings.
Cała akcja zaczyna się dziać w samolocie. Trochę to przypomina wcześniej wspomnianą komedię, trochę Oszukać przeznaczenie – niestety tylko z samolotu. W każdym razie było to dla mnie bardzo ciężkie do przetrawienia. Siedziałam bardzo zestresowana tym faktem, bo wiedziałam, że jak film zostanie w tej tonacji, to ciężko będzie wysiedzieć do końca.
Efekty miały być najprawdopodobniej trochę bardziej wyszukane. Dziewczynka wychodząca z telewizora, jakoś tak nienaturalnie wyrosła 🙂 (myślałam, że po śmierci już jej to nie grozi ;-)), poza tym migała jak zepsuty obraz w telewizorze, co moim zdaniem odbierało powagi całej sytuacji. Wszędzie latało dużo więcej much, co niekoniecznie było potrzebne. Komputer, telewizor, nieważne gdzie oglądasz czeka Cię ten sam los. Co się zmieniło? Obłożeni klątwą walczą z telewizorem… Czułam się trochę tym wszystkim rozczarowana, ponieważ poprzednie części były naprawdę bardzo dobre. Tym bardziej mi serce krwawiło widząc, co zrobili z tym filmem.
Tym razem postawiono na coś w rodzaju „samarologii”. Zaczęto przeprowadzać eksperymenty, które w sumie nie wiem, co do końca miały na celu. Wyglądało to mniej więcej w sposób: Zostałeś obłożony klątwą? Nie przejmuj się i podaj dalej… Przekazanie wyroku śmierci innej osobie bohaterską postawą raczej nie jest. Jest to jednak zrozumiałe, że tonący brzytwy się chwyta. O ile mi wiadomo wcześniej to tak nie działało. Nie wiem tylko czemu się to zmieniło.
Ofiara oczywiście będzie bohatersko ratowana przez swoją miłość. Wcześniej wpleciono jeszcze trochę mitologii, żeby odczucia były większe. Moim zdaniem na niewiele się to zdało. Po prostu nie było to potrzebne.
Istotnym, a może wręcz kluczowym elementem okaże się być zmiana filmu, który jak się okazuje będzie przeznaczony wyłącznie konkretnej osobie. Pojawiające się w nim sceny, jak wcześniej, będą wskazówkami, możliwe, że uwalniającymi od wyroku śmierci. W tym momencie kontynuacja kultowej produkcji nabiera innego tępa. Przekroczenie tego progu zmienia dużo, jednak nie na tyle, żeby w stu procentach zmienić powstałe odczucia. Wreszcie coś się zaczyna dziać. Fabuła wreszcie zaczyna na swój sposób wciągać, ale czy nie jest na to trochę za późno? Na pewno podnosi to zdecydowanie poziom filmu. To, co się później wydarzy jest bardzo fajne, utrzymane w odpowiednim klimacie: deszcz, cmentarze, trochę kościoła. Niedociągnięciem może być tylko fakt, że to wszystko dzieje się tak jakby trochę zbyt szybko, ale wszystko mieści się w granicach, które dają się zaakceptować. Nowa historia, nowe postacie. Pomysł był dobry i całokształt pozostawiłby dużo większe wrażenie, gdyby nie ten katastrofalny początek.
Całość oceniam na szkolną czwórkę, ale tylko ze względu na sympatię do poprzednich części, gdyby nie one byłoby tylko trzy :-). Z przykrością muszę stwierdzić, że niestety producenci zepsuli to, co już zbudowali. Gorsze jednak jest jeszcze to, że zakończeniem zostawili sobie furtkę do następnych części. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli tego znowu przeżywać.