
Lekarstwo na życie
Reżyseria: Gore Verbinski
Scenariusz: Justin Haythe
Gatunek: Horror
Data polskiej premiery: 17 lutego 2017
Piękne górskie widoki Szwajcarii zestawiono z ogromnymi lśniącymi wieżowcami wielkiego miasta, w których mają miejsce równie wielkie interesy. W ich centrum stoi Lockhart – sprytny, przebiegły, silnie dążący do celu, a przede wszystkim ambitny i niezwykle zaradny młody mężczyzna będący pracownikiem wielkiej korporacji. Los się do niego uśmiecha – życie daje mu szansę sięgnięcia po dużo więcej niż osiągnął dotychczas. Cena, jaką będzie musiał zapłacić za daną mu szansę, nie będzie zbyt wysoka. Wystarczy, że przywiezie do firmy swojego szefa, który postanowił na dłużej pozostać w szwajcarskim sanatorium znajdującym się u podnóża Alp. Bułka z masłem, czyż nie? W tym celu posłaniec obywa daleką podróż, przebywa ponad sześć tysięcy kilometrów, aby doprowadzić do firmy Pembroke’a (tak się właśnie nazywa jego szef). Wyprawa ma być krótka. Wyjazd praktycznie tam i z powrotem.
Po przybyciu do przepięknego zamku, w którym mieści się uzdrowisko, praktycznie od samego początku główny bohater ma zdecydowanie „pod górę”. W ośrodku przebywa mnóstwo osób. Wszyscy wyglądają na niezwykle szczęśliwych i zadowolonych. Tajemnica tkwi najprawdopodobniej w tajemniczym źródle – wodzie o leczniczych właściwościach. Ośrodek oferuje ludziom panaceum na wszelkie bolączki współczesnego świata. Cała misja ma trwać kilka dni (z założenia). Jednak praktycznie (jak już wspomniałam) już po samym przybyciu okazuje się, że sprawy nie da się załatwić od ręki. Niespodziewane okoliczności sprawią, że pobyt Lockhart’a bezwarunkowo chwilę się przedłuży. Czyżby i on poddał się niebywałemu urokowi miejsca? Niekoniecznie. Młody mężczyzna zaczyna zgłębiać niewiarygodną, ale pełną tragedii historię zamku i poznawać mieszkających w nim ludzi. Szybko zauważa, że coś jest nie w porządku.
Mieszkańcy ośrodka to wyłącznie starsi, bogaci ludzie, którzy odcięli się od reszty świata w nadziei, że zostaną uleczeni. Jedna osoba wyróżnia się z idyllicznego sanatoryjnego tła – Hanna. Młoda, trochę opóźniona w rozwoju, dziewczyna, która twierdzi, że ośrodka nikt nie opuszcza, bo po co, przecież jest w nim tak dobrze. Czy Lockhart’owi również się w nim spodoba i zdecyduje się zostać w nim na dłużej? Czy uda mu się przekonać szefa do opuszczenia tak wspaniałego miejsca i powrotu do do firmy i wielkiego miasta? A może Lockhart też jest chory? W ośrodku dzieje się naprawdę dużo. Często na pierwszy rzut oka widać, że coś nie gra lub nie jest do końca takie, jakim się wydaje. Czy uda mu się odnaleźć odpowiedź na pojawiające się tajemnicze wydarzenia? Jaką okrutną prawdę odkryje?
Lekarstwo na życie to niezwykle dobra i trzymająca w napięciu historia pełna rodowych tajemnic. Stopniowo rozbudowywana akcja, wypełniona tajemnicami, ciągłe kłopoty bohatera, znikający kuracjusze, niedostępne miejsca, niewytłumaczalne zachowania personelu i kulminacyjny wątek tworzą wspaniały horror z elementami dreszczowca. Wykwintne dzieło uzupełnia wciągająca i świetnie skonstruowana fabuła, a uroku dodaje piękny krajobraz i architektura. Wszystko wykonano naprawdę w bardzo dobrym stylu. Bieg wydarzeń wciąga widza, jednak nie miażdży, dzięki czemu ekranizację ogląda się lekko i przyjemnie. Film został utrzymany w dobrym klimacie. Najwspanialszy dla mnie jest jednak sposób w jaki twórcy karmią zmysł wzroku widza – coś wspaniałego.
Zakończenie przypomina mi styl dawnych filmów z wampirami, co mnie z zupełności zadowoliło, ponieważ bardzo lubię filmy o takiej tematyce. W każdym razie nie było śmieszne, czy żenujące (a już czytałam takie opinie). Wszystko było wykonane w granicach zdrowego rozsądku. Odpowiedź na pytanie, czy rzeczywiście udało im się odnaleźć lekarstwo na życie, będzie porażająca…
Horror jest wart obejrzenia. Trzeba mimo wszystko przyznać, że jest dość długi, więc proponuję wybrać się na niego dobrze wypoczętym i z dużymi przekąskami :), żeby nie stracić sił nim się skończy.