Menu

To sprawi, że „będziesz się unosił… Wszyscy będziemy się unosić.”

12 września, 2017 - Filmy
To sprawi, że „będziesz się unosił… Wszyscy będziemy się unosić.”

Tytuł:  To

Reżyseria:  Andres Muschietti

Scenariusz: Gary Daubermann, Chase Palmer, Cary Fukunaga

Gatunek:  Horror

Data polskiej premiery: 8 września 2017

 

 

§ Jak w ogóle do „Tego” doszło

W piątek – 8 września udało mi się wybrać do kina na premierę ekranizacji książki Stephena Kinga – o tym samym tytule co książka – To.  

Nie dało się nie zauważyć, że wiele horroromaniaków – nie wykluczając mnie – nie mogło się doczekać tej produkcji. Na najróżniejszych portalach filmowych i społecznościowych wykazywano ogromne oczekiwania względem tego filmu. W moim przypadku, wyglądało to zupełnie tak samo. Wszędzie prowadzono zagorzałe dyskusje na ten temat, przekrzykując się, która to wersja okaże się lepsza.  Zniecierpliwienie, nadzieje i wiara, że to będzie godna produkcja jak np. Lśnienie, Zielona mila czy Skazani na Shawshank, bo w końcu tak wile filmów nakręconych na kanwach kingowskich powieści okazuje się kompletną klapą. Interesujące zjawisko – czemu tak się dzieje? Nie mam pojęcia. W każdym razie większość jego książek jest przecież fenomenalna.  

§ Co było przed „tym” a co po „tym”

Wygłodniałe nastroje pokręcały dodatkowo wyjątkowe liczne reklamy i zwiastuny, chociaż w przypadku tych drugich, to nigdy nic nie wiadomo. W końcu, ile razy zdarzyło się tak, że w trailerze pokazano wszystkie najlepsze momenty, przez co sam film, nie mógł nas już niczym zaskoczyć.  

Po długich oczekiwaniach, przyszedł czas na podsumowania, wylanie wiadra pomyj lub ewentualne wychwalenie pod niebiosa.  

Wiadomo, duże oczekiwania nie przekładają się w żaden sposób na jakość filmu. Widzowie oczekują zawsze filmów na najwyższym poziomie, ale stworzenie ich – często mimo ogromnych nakładów finansowych – nie wychodzi. Sława Kinga jako pisarza specjalizującego się w gatunku grozy, wspomnienie starego serialu, boom na horrory, dobra, intensywna reklama i wywołujący gęsią skórkę klaun robią swoje. Rozbudzają apetyt. Ale czy to wszystko wystarczy, żeby odnieść sukces? Siedząc już w kinie naszły mnie spore wątpliwości, a co będzie, jeśli To nie sprosta moim oczekiwaniom? Narobiono dużo krzyku. Może wcale bezpodstawnie? – zastanawiałam się. Jeśli film oceniono tak wysoko, tylko z powodu poczucia wewnętrznego obowiązku albo presji otoczenia? Nawet, jeśli tak było, to co z tego? A no, to z tego, że od jakiegoś czasu żyłam tylko tym. Czekałam, odliczałam, zastanawiałam się, co z tego będzie… I trochę szkoda by było, żeby To okazało się klapą, no nie?  

§ Film versus książka

Film jest już za mną… a ja ciągle czuję na skórze wilgoć panującą w kanałach Derry, dźwięczy mi w uszach śmiech odrobinę groteskowego klauna, nadal przed oczyma widzę jego twarz i czuję… To… Czuję jego obecność. Pennywise – Tańczący Klaun – tak właśnie nazywa się główna postać tej opowieści i gdyby nie on, nie byłoby całej historii. Ta postać różni się diametralnie od swojego serialowego poprzednika. Ten wygląda dużo straszniej, aczkolwiek spotkałam się z określeniem (nie pamiętam gdzie, ale chyba w komentarzach na fan page’u Cinem City), że ten to „w ogóle nie jest straszny i wygląda jakby miał Downa. ” No, nie wiem. Kwestia gustu a o gustach się nie dyskutuje. Osobiście uważam, że ta wersja klauna, ma w sobie coś, co mrozi krew w żyłach…  

§ Przynależność do Klubu Frajerów i ich rzeczywistości

Obok niego – zupełnie tak jak w książce – pojawi się Klub Frajerów, a w nim: tak samo mocno jąkający się przywódca grupy, nie mogący pogodzić się ze zniknięciem brata i odczuwającym z tego powodu winę Bill Denbrough zwany Billym Jąkałą, nękany przez starszych kolegów, niewyobrażalnie gruby, ale i niezwykle inteligentny Ben Hanscom, rudowłosa, odważna Beverly Marsh, o którą bardzo „martwi się” ojciec, niepohamowany w swoich wypowiedziach, w okularach ze szkłami jak denka od butelek, aspirujący do największego dowcipnisia Richie Tozier, spokojny i wyważony Mike Hanlon, ciągle chory w oczach swojej matki, maminsynkowaty, anemiczny i przewrażliwiony Eddie Kaspbrak i na koniec trochę wstrzemięźliwy, wycofany Stan Uris. Pojawi się też tam rówież biblioteka, Silver, haiku, zakrwawiona łazienka, kanały itd. Jednym słowem Derry – w całej swojej odsłonie i wszystko to, co będzie określać siedmiu outsiderów. Jednak mimo powieściowych postaci i tego, że tytułowe To powraca co 27 lat, ta historia się trochę rozmywa z tą książkową – momentami rozgałęzia się jak kanalizacja Derry, ale to nic nie szkodzi… Nie razi, nie boli, a nawet ma swój niepowtarzalny urok. Wybaczam zatem autorom wszystkie te odmienności. Taka – powiedziałabym – historia alternatywna, która zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. Trochę faktów z książki zachowano, trochę zmieniono, ale cała konstrukcja zachowała swoją autentyczność – została dopasowana do dzisiejszego widza i jego potrzeb. Wszystko to, stanęło przecież na solidnych – ciężko wypracowanych przez króla horroru – fundamentach Kinga. Mocne podwaliny stały się twardą i dobrą, ale zarazem elastyczną podstawą dla scenariusza, tak, że dzięki niej łatwo można było się z niej wybić. Nie ma więc, co się dziwić, że ten film jest po prostu obłędny!  

§ Co w Derry piszczy – zabawy z łódeczką

Historia została przesunięta do 1988 roku. Wydaje mi się, że to dobry zabieg, ponieważ widzowie będę lepiej czuć panujący tam klimat.   

Początek jest identyczny jak w książce. Co jest fenomenalne w tym filmie to to, że produkcja świetnie oddaje opisywane w książce towarzyszące ludziom uczucia – ich lęki. Nie trzeba przypominać, że ofiarami pradawnej, złowieszczej mocy są bezbronne dzieci. To przybiera postać ich najskrytszych lęków i je zabija. Wspomniane zło odradza się co 27 lat, aby ponownie urządzić polowanie na niewinne istoty mieszkające w Derry, bo właśnie tę miejscowość upodobało sobie powracające zło, które standardowo występują pod postacią (dziś już) kultowego i znanego wszystkim – bez wyjątku – Tańczącego Klauna Pennywise.  

I pomyśleć, że cała akcja rozpoczyna się od niewinnej zabawy łódeczką, co z resztą mogliśmy zobaczyć w jednym z pierwszych zwiastunów, by za kilka chwil przyjąć postać najstraszniejszego koszmaru. Podobają mi się te sceny, mimo że w tym miejscu zaczynają się pierwsze poważne rozbieżności z książką. Mam w tym miejscu na myśli zaginięcie, czy też śmierć brata Billa – George’a Denbrough. W książce jego zwłoki zostają przyniesione rodzicom, a w filmie… Tak się nie dzieje. Na początku trochę mnie to uwierało, ale z czasem zrozumiałam, że ma to swój cel.  

§ Fabularne wprowadzenie

Od tego momentu zaczynamy poznać młodych mieszkańców Derry – przede wszystkim tych nazywających siebie samych Klubem Frajerów. W książce każdy był przedstawiany praktycznie z osobna, a twórcom udało się połączyć to w spójną całość, tak, że nie czuć mocnych przeskoków pomiędzy postaciami i w filmie nie panuje chaos. Nie przedstawiono wszystkiego tak samo, ale na pewno oddali panujący w powieści klimat. Praktycznie te same historie przedstawione w trochę inny sposób. Zmiany w wydarzeniach nie przeniosły się na zmiany charakterologiczne bohaterów, co ustanowi dla mnie ogromny plus. Kilka elementów dodano, kilka pominięto, ale to cały czas ten sam dobry kawał horroru z kart powieści. Niektóre – zastosowane w filmie – zabiegi różniące się od pierwowzoru, są nawet lepszym rozwiązaniem. Któż by się tego spodziewał. Tu coś połączono, posklejano, tam zmieniono, ujęto i wszystkie te zmagania okazały się być dobrze funkcjonującą ekranową opowieścią – fascynującą, pełną lęków przygodą grupki dzieciaków. 

§ Legendarny Pennywise

Nasz klaun jest przebiegły, straszny, zły, ale także i śmieszny, na swój sposób zabawny. Strach budowany jest stopniowo – jakby z innej perspektywy. Nic nie wyskakuje „z pudełka”, a wręcz ujawnia się stopniowo, po czym przybliża się w naszym kierunku. I te jego teksty – wyśmienite:  

Będziesz się unosił. Wszyscy będziemy się unosić. 

Pora się unieść.  

Baloniki unosiły się na wietrze. 

Po ekranie, nie będzie lała się krew hektolitrami, oprócz jednego momentu, ale podkreślam krótkiego. 😉  

Dzieciaki szybko zrozumieją, że To – bo tak będą nazywać tajemniczą złą moc przybierającą najróżniejsze postacie a ostatecznie będącą klaunem – mieszka w kanałach. Niby straszne, będą się tego bać, wręcz będą tym przerażeni, ale coś będzie je ciągnąć ku „temu.” Horror został wpleciony w trudny okres dojrzewania. Problemy wieku dojrzewania nie będą jedyną przeszkodą, na którą natrafią młodzi mieszkańcy Derry. Przyjdzie im się również niejednokrotnie zmierzyć z lokalnymi chuliganami. To nie będzie łatwa walka. Połączenie tych wszystkich elementów stanowi swoistą równowagę pomiędzy „zwykłym życiem a grożącym im niebezpieczeństwem i śmiercią”, która zewsząd ich otacza, co podobno było zamysłem twórców.

Każdy z nim boryka się ze swoimi problemami, tymi rzeczywistymi i tymi nadprzyrodzonymi… Każdy z osobna jest słaby, ale razem są w stanie wiele zdziałać, co można było nie raz dostrzec w powieści. Dorośli znajdują się jakoś tak, poza tym. – Nie dostrzegają rozprzestrzeniającego się zła, przez co dzieci są praktycznie zdane same na siebie.  

Możliwe, że nie wiecie o obozie, na który zostali wysłani młodzi aktorzy, w celu przygotowania ich do odegrania swoich ról z czasów zupełnie im nieznanych. Pokazywano im tam, jak wyglądała rzeczywistość lat 80. XX wieku. Świetne posunięcie, które pozwoliło przenieść autentyczność relacji (które prawdopodobnie zawiązały się na obozie) między aktorami na ekran. 

§ Odniesienia do innych produkcji

Patrząc ogólnie – na całokształt filmu, to niemalże we wszystkich recenzjach znajdziecie odniesienie do Stranger Thingsich wspólnych cech. W tej tego nie znajdziecie, bo moim zdaniem jest to kompletnie nieistotne. To, co „sprzedają” twórcy filmu, to nic innego jak emocje i na tym powinniśmy się skupić. A co najważniejsze, emocji kupimy tam naprawdę duużooo. W tym tekście znajdziecie informacje, co można wynieść – oczywiście w przenośnym znaczeniu – „z tego cyrku”. Na pewno można spotkać tam klauna, o czym z resztą sami dobrze wiecie. I w sumie, to tyle, bo więcej nie ma to z cyrkiem nic wspólnego, a wręcz przeciwnie… Momentami panuje tam naprawdę grobowa, straszna atmosfera, a przygody członków Klubu Frajerów są śmiertelnie poważne, choć często podszyte śmiechem… Cała konstrukcja jest solidna jak dębowa trumna, w której skrywać się będą lęki jednego z chłopców. Ups, chyba za dużo powiedziałam. 

§ Ile Kinga w powieści Kinga

Wylewnie opisywane odczucia postaci tworzonych przez Kinga, wyrobiły we mnie przeświadczenie, że na ekranie się nie da tego wszystkiego tak dobrze przekazać. Nic bardziej mylnego. Na tworzeniu emocji film w ogóle nic nie traci względem książki. Wiadomo, King jest wirtuozem, ale Muschietti obrał w moich oczach dobrą drogę. Miejmy nadzieję, że na niej pozostanie i w dalszym ciągu zachowa równie wysoki poziom.  

§ Aktorzy – „TO Ciebie też porwie”

Gra aktorska? Kilku dzieciaczków, którzy świetnie wczuli się w swoje role. Dlaczego tak sucesywnie napisałam wcześniej. No i sam Pennywise – genialnie odtworzona postać. Uznanie za nią należy się Billowi Skarsgard. Zdania, że nic w tej roli szczególnego są obraźliwe. Aktorstwo, to nie tylko mimika i makijaż czy charakteryzacja, to również cała fizyczność, której temu aktorowi nie brakuje. Co więcej, aktor samodzielnie robił rozbieżnego zeza! A ten jego czarujący uśmiech. Mistrzostwo! Czapki z głów powinniśmy zdjąć przez szwedzkim aktorem, bo na to niewątpliwe sobie zasłużył…  

Gdy w końcu przyjdzie młodzieńcom stoczyć wojnę, zjednoczą siły i… No, właśnie. Czy uda im się pokonać to? Na pewno niedefinitywnie. Ewidentnie widać po ilości zrealizowanej treści książki, że to jeszcze nie koniec. Przed twórcami, dopiero teraz stoi prawdziwe wyzwanie – zebranie wszystkich faktów z dorosłego życia Klubu Frajerów i ułożenie go w spójny, logiczny scenariusz, gdzie w książce każdy wiedzie już oddzielne, samodzielne życie. Ta produkcja niewątpliwie była bardzo przemyślana i doskonale, krok po kroku zaplanowana. Czekamy niecierpliwie na następną. 

§ Jednym dłuższym zdaniem

Jeśli po tych informacjach, postanowiłeś się wybrać do kina to: Pamiętaj o tym będąc w kinie – To karmi się strachem! 😉 

 

 

 

Linki do zwiastunów:

http://www.wbep.pl/filmy/to?kampania=to&kup-bilet

*Wszystkie zdjęcia użyte na stronie są własnością Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o.o. i pochodzą ze strony: http://www.wbep.pl/

**Zrzut ekranu pochodzi ze strony Warnes Bros

 

 

15 myśli nt. „To sprawi, że „będziesz się unosił… Wszyscy będziemy się unosić.”

Agar i Piżmo

horrory to ewidentnie nie moja kategoria filmów.

Odpowiedz
Paulina

Ciekawie się czyta twój opis i porównania do filmu, zastanawiam się jednak czy to na pewno film dla mnie..

Odpowiedz
    MyFormido

    Może warto obejrzeć 😉

    Odpowiedz
Kamila Kwiatkowska

Recenzja świetna, aczkolwiek horrory są zdecydowanie nie dla mnie ☹️

Odpowiedz
Monika | Kamperki

same zdjęcia z produkcji wyglądają strasznie, na filmie nie dałabym rady ani minutki 😀

Odpowiedz
Biegiem na film

Bardzo dobra recenzja, miło się czyta. 🙂 Na filmie już byłam i mogę tylko napisać – biegiem na film! 😉

Odpowiedz
bookmoment

Ciekawe spojrzenie na adaptację 😉 „Ugryzłaś” go z zupełnie innej perspektywy. Muschietti naprawdę stanął na wysokości zadania i żywię głęboką nadzieję, że nie osiądzie na laurach. Film jest prawdziwą wylęgarnią emocji i wydaje mi się, że każdy widz wyniesie z niego coś swojego, coś co zostanie z nim na dłuższy czas.

Odpowiedz
    bookmoment

    Ciekawe spojrzenie na adaptację 😉 „Ugryzłaś” TO z zupełnie innej perspektywy. Muschietti naprawdę stanął na wysokości zadania i żywię głęboką nadzieję, że nie osiądzie na laurach. Film jest prawdziwą wylęgarnią emocji i wydaje mi się, że każdy widz wyniesie z niego coś swojego, coś co zostanie z nim na dłuższy czas.

    Odpowiedz
    MyFormido

    Wydaje mi się, że stanął na wysokości zadania 😉

    Odpowiedz
K.A.K-C

Fani starej ekranizacji narzekają, że To już nie jest to samo To, ale według mnie bardzo dobrze tej historii zrobiło takie odświeżenie do współczesnego widza.

Odpowiedz
    MyFormido

    Ja nie oglądałam tego serialu, ale ta nowa ekranizacja mi się podoba. 🙂

    Odpowiedz
Magdalena Bur

Już udało mi się zobaczyć film. Teraz czytam książkę. Niestety w takiej kolejności 🙁 Faktycznie już na początku uderzyło mnie parę różnic, najbardziej chyba to, że w książce To zabija też dorosłych. Dobry film. Naprawdę warty zobaczenia.

Odpowiedz
Anna

Także czekam z niecierpliwością na ten film. Jeszcze w kinie nie byłam, brak czasu. Ale może w tym tygodniu się uda. Książkę czytałam całkiem niedawno, pisałam o niej u siebie na blogu. Mam nadzieję, że po obejrzeniu filmu nie rozczaruję się. pozdrawiam
Z mojej biblioteki

Odpowiedz
Daria Pieczonka

Nie cierpię klaunów …. Raczej odpuszczę 🙂

Odpowiedz
gusia

Kiedyś uwielbiam książki Kinga. Dziś chyba mam za słabe nerwy 🙂

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: