Menu

Gościna recenzja Tego…

21 września, 2017 - Filmy
Gościna recenzja Tego…

TO już nie tylko druga opinia na temat TEGO, ale także druga gościnna recenzja osoby, która wzięła udział w konkursie organizowanym przez MyFormido i wygrała – tym razem DWA BILETY DO KINA. Pani Beata, bo to właśnie m.in. jej udało się wygrać, jest autorką tej opinii. Po obejrzeniu filmu zebrała swoje myśli i uwagi swojej córki i napisała specjalnie dla Was kilka słów o filmie, na który się wybrała… A poszła, co mnie w ogóle nie dziwi, na TO… Zapewne też chciała unieść się w powietrzu… 😉

Bardzo dziękuję i cieszę się, że wzięła Pani udział w organizowanym przeze mnie konkursie. Zachęcam do uczestniczenia w następnych, a będą już wkrótce ;)! Dziękuję również za podjęcie się napisania tej recenzji i pozwolenie mi na jej publikację. <3

 

Film „To”, którego premiera w Polsce miała miejsce 8 września 2017 roku przerósł moje oczekiwania. Jest to film wielowarstwowy, nie mieszczacy się wylącznie w gatunku horroru. Jest to również film przygodowy, opowieść o dojrzewaniu, przełamywaniu lęków dzieciństwa, pierwszych przyjaźniach i miłościach. Na uwagę zasługują też wplecione w klimat grozy, zabawne dialogi nie pozbawionych poczucia humoru głównych bohaterów. Wszak są to, pomimo groźnych przygód w jakie zostali uwikłani,
pełni życia, zabawni nastolatkowie.
Pomimo że od premiery minął ponad tydzień, kino nadal pękało w szwach. Trudno się dziwić. Już pierwsza scena filmu przykuwa uwagę uważnego widza – kamera skupia się na detalach, umiejętnie oddając od pierwszych chwil nastrój – szalejąca za oknem wichura i niepokojąca muzyka grającej na fortepianie kobiety, stanowią pierwszy mocny akord tego, co za chwilę się wydarzy. Fabuła, oparta na powieści Stephena Kinga, jest prosta: w latach 60-tych w Stanach Zjednoczonych, w małej miejscowości Derry, zaczynają ginać ludzie, szczególnie dzieci. Grupa dzieciaków w wieku około 11 -12 lat przygląda się sprawie, prowadząc na własną rękę śledztwo. Oprócz głównego wątku ginących w niejasnych okolicznościach dzieci, każdy z grupy tak zwanych Frajerów, zmaga się z własnymi problemami. Jakby tego było mało, prześladuje ich również grupa wyrośniętych, agresywnych nastolatków z tej samej szkoły. Na uwagę zasługuje rewelacyjna gra młodych aktorów, którzy potrafili wczuć się w rolę do tego stopnia, że udało im się wyraziście oddać charakter każdego z członków klubu
Frajerów. Pomimo tragicznej sytuacji, w jakiej znajdują się bohaterowie, skrzą oni życiem i poczuciem humoru. Wyraziście zarysowane postaci gangu frajerów i pełne młodzieńczego uroku sceny sprawiają, że film ten ogląda się również jak historię o dojrzewaniu, przyjaźni i pierwszych miłościach. Jeszcze zdanie o postaci Pennywise’a.

Co ciekawe, najgroźniejszy wydaje się być nie wówczas, gdy szczerzy zęby, wywraca oczami, wystawia pazury i wkracza do akcji. Największy niepokój Pennywise wzbudza pozornie niewinną, spokojną rozmową z niczego nie podejrzewającą przyszłą ofiarą. Scena budząca największą grozę? Jest ich w filmie wiele, bowiem reżyser nie pozwala widzowi zaczerpnąć oddechu na dłużej. Mi osobiście w pamięci utkwił szaleńczo tańczący Pennywise o twarzy drapieżnika tuż przed skokiem. Brawa należą się aktorowi Billowi Skarsgardowi, który wciela się mistrzowsko w jego postać. Grą aktorską nie ustępuje Mu jednak młodzież, a szczególnie moją uwagę zwróciła dojrzały popis sztuki aktorskiej młodej aktorki Sophii Lillis, szczególnie w scenach z ojcem. Zresztą każdy z członków klubu frajerów potrafił oddać niepowtarzalny charakter swojej postaci – czy to wygadanego
Richiego Toziera z największym z całej grupy poczuciem humoru, czy walczącego z poczuciem winy, niezwykle jak na swój wiek odpowiedzialnego Billa Denbrougha, czy też inteligentnego Bena Hanscoma.
To, co budzi moje kontrowersje, ale pewnie pozostanę w mniejszości, to zbytnie epatowanie w niektórych scenach dosłowną brutalnością, która dla mnie, osoby wrażliwej jest zbędna. Wolałabym, aby w niektórych scenach pewne potworności pozostał niedopowiedziane. Jest to jednak moje osobiste zdanie, które nie zmienia faktu, że film jest najbardziej mistrzowsko zobrazowaną ekranizacją powieści Stephena Kinga i z niecierpliwością czekam na drugą część przygód bohaterów, których zdążyłam w pierwszej części polubić.
Wiele mogłabym jeszcze pisać na temat filmu „To”. Nie będę jednak więcej nudzić. Najlepiej bowiem przejść się do kina i mieć własne zdanie.

~Beata Ignor~

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: