
Fabrykantka aniołków
Camilla Läckberg
§ O skandynawskich pisarzach
Przejście z Jo Nesbo i Pierwszego śniegu na Camillę Läckberg i Fabrykantkę aniołków było dla mnie niezwykle bolesne. I to wcale nie dlatego, że nie lubię powieści szwedzkiej autorki, wręcz przeciwnie! Bardzo lubię jej książki. Już sam fakt, że właśnie skoczyłam ósmą część przygód Ericki Falck i jej męża Patrica Hedstroema musi o tym świadczyć, ale obydwa kryminały mają zupełnie inny kaliber. Läckberg pisze książki w zupełnie innym klimacie. Rodzina, życie codzienne, historia z przeszłości mieszająca się nieuchronnie z rzeczywistością i w to wpleciony mocno zarysowany na przedstawionym tle kryminał. W którymś momencie w ogóle coś mi się zrobiło, że główną bohaterkę Ericę Falck zaczęłam sobie wyobrażać właśnie jako Camillę Läckberg i niestety nie umiem porzucić tego wyobrażenia.
§ Fabrykantka aniołków na tle innych pozycji
Każdą książka Szwedki jest do bólu oparta na tym samym schemacie. Historia z przeszłości, która ostatecznie zazębia się z zagadką kryminalną rozwiązywaną przez lokalną policję. Nie wiem, czy wszyscy tak mają, ale jak ja zasiadam do lektury i czuję już pismo nosem, widzę te same zabiegi, to robi mi się gorąco. Kupa nieznanych osób, w których ciężko się połapać, bo zazwyczaj jest ich sporo. Pozornie przypadkowe wątki splatające się w rozwiązanie. Wiem, tak robi większość pisarzy trudniących się kryminalną powieścią, ale tak jak już napisałam, u Laeckberg jest to ewidentne, że zawsze na początku, gdy czytam jej powieści muszę się delikatnie do tego zmuszać. W tym momencie można sobie zadać pytanie, czy w ogóle warto się tak męczyć, o ile w ogóle można nazwać to męką. Odpowiedź jest krótka i zdecydowana: Tak! Dlaczego? Bo akcja książki się bardzo szybko rozkręca, a ta konsekwentnie powtarzana zabawa zawsze się w ostatecznym rozrachunku podoba na tyle, że człowiek zawsze chętnie do niej wraca.
§ Kilka słów o książce
Dla mnie Fabrykantka aniołów to jedna z lepszych odcinków o Erice Falck i jej mężu. Te powieści nie są już tak poruszające, krwawe i bezwzględne, jak chociażby powieści Nesbo. C. Läckberg też ma świetne kryminalne pomysły, ale u niej największe okrucieństwo i patologia są owiane jakąś taką kobiecą delikatnością. Zawsze odczuwam ogromną różnicę w książkach tworzonych przez kobiety i mężczyzn. Co prawda nurzanie się w pieluchach, w co poszła Läckberg, nie jest dla mnie niczym przyjemnym, bo powieść zrobiła się przez to odrobinę miałka tzn. z rasowego kryminału coraz bardziej zaczęło się to stawać rodzinną powieścią obyczajową. Czasem jest to dużo mniej emocjonujące, tym bardziej, że tak wszyscy masowo i nagminnie zachodzą w ciąże i rodzą. Wszyscy marzą o dzieciach i dążą tylko do ich posiadania. Wszyscy mają, rodzą dzieci albo ich nie mają, ale bardzo cierpią z tego powodu. Aż razi po oczach. Pozwólmy jednak się spełniać autorce w tych klimatach i przejdźmy do fabuły.
§ Czego można się spodziewać po Fabrykantce aniołków
Oparta na nieskomplikowanym drzewie genologicznym skomplikowana historia pochodzenia Ebby będzie stanowić tło wydarzeń. Ebba jest kobietą, która przybywa wraz z mężem na wyspę Valoe, gdzie w 1974 roku podczas obiadu wielkanocnego z jej domu rodzinnego zniknęła jej rodzina. Rodzice i trójka przyrodniego rodzeństwa znika bez śladu w trakcie trwania obiadu. Zostaje tylko ona – roczna dziewczynka, którą odnajduje policja. Rodzina się rozpłynęła. Nierozwiązana sprawa zostaje zamknięta.
Po latach, wraz z powrotem Ebby wraca do korzeni, gdzie chce otworzyć hotel. Całe przedsięwzięcie jest właściwie pretekstem ucieczką przed wspomnieniami związanym z utratą ich malutkiego synka. Nowa sytuacja ma im pomóc odnaleźć siebie na nowo i pogodzić się z przeszłością.
Prace remontowe trwają, a w tym czasie ktoś próbuje podpalić ich posiadłość. Zdarzenie nieomal kończy się tragicznie. Na domiar złego pod podłogą odnajdują ogromną plamę krwi.
Lokalna policja bardzo angażuje się w sprawę i podejrzewa, że podpalenie może mieć związek z przeszłością. Możliwe, że aby rozwikłać zagadkę podpalenia będą musieli odkopać tajemnicę z przeszłości. Czy naruszenie tego grobu niesie za sobą niebezpieczeństwo? Czy jest ktoś komu może zależeć, żeby tajemnice z przeszłości nie ujrzały światła dziennego? Na te pytania będzie musiał odnaleźć odpowiedź Patrick Hedstroem i jego koledzy.
§ Podsumowując
Fabrykantka aniołów to poruszająca historia o przeszłości i o tym, jak ciąży ona na teraźniejszości. Pokazuje również jak wydarzenia z dawnych lat kształtują ludzkie postawy i ich charaktery. Jak hanba silnie odciska piętno na swoich dziedzicach. Ta książka to również próba godzenia się z pewnymi faktami, które pomimo że są bolesne, to nieodwracalne. To nieustanna walka z każdym nowym dniem, ale to także nadzieje na to, że każda najmniejsza iskra może przyczynić się do rozpalenie płomyczka, który dawno został zgaszony przez ogromne cierpienie.
Jestem przekonana, że Fabrykanta aniołów przypadnie do gustu nie tylko fanom Camilli Laeckberg i sympatykom małych dzieci, ale przede wszystkim fanom dobrych kryminałów.